Manada de lobos, dia o noche
Áreas - tereny. => Prado => Wątek zaczęty przez: Calipso w Czerwiec 07, 2013, 15:57:36
-
Gdzie strumyk płynie z wolna.. - tak jak ta piosenka. Właśnie tutaj znajduje się strumyk, który wypływa z lasku.
-
Wszedłem jako moje pierwsze wcielenie-skromny i nieśmiały.Usiadłem nad strumykiem,patrząc w taflę wody.
-
Wleciałem. Okrążyłem strumyk wokół.
-
Wbiegłem truchtem, może nieco szybciej niż bym chciał. Dodatkowa para łap czasami była nawet potrzebna.
-
Wylądowałem. Rozejrzałem się.
-
Zobaczyłem inne wilki.Na wszelki wypadek zmieniłem osobowość na groźnego i niebezpiecznego mnie.
-
Złożyłem skrzydła. Westchnąłem.
-
Warknąłem na obcego basiora.
-
Usiadłem. Popatrzyłem się w niebo.
-
Usiadłem. Przednią parę łap podniosłem i zacząłem trzeć pysk.
-
Warczałem na wilki,będąc w gotowości do ataku...
-
Była dzisiaj piękna pogoda. Westchnąłem.
-
Zdenerwowany,że wilki na mnie nie reagują,zmieniłem swą postać na przyjacielską.Zacząłem merdać wesoło ogonem.
-
Opuściłem przednią parę łap na ziemię i spojrzałem na wilka (Rain).
-
Przekrzywiłem ciekawie głowę.
-
Przez przypadek stałem się niewidzialny. Patrzyłem się dalej w niebo.
-
Uśmiechnąłem się do wilka,który patrzył na mnie.
-
Wleciałam. Rozejrzałam się. Nigdzie nie widziałam Calipso.
-
Popatrzyłem przyjacielsko na waderę.Uśmiechnąłem się do niej.
-
Odwzajemniłam uśmiech, lecz byłam strapiona, iż mego partnera nie było widać. Zmieniłam się w sokolicę i zrobiłam kilka rundek nad strumykiem.
-
-Em... - odkaszlnąłem i spojrzałem na wilka. -Hej.
-
-Cześć.-uśmiechnąłem się i podszedłem bliżej.
-
-Khem... Zena. - podałem basiorowi przednią prawą łapę. Lewą przednią oparłem na barku lewj środkowej (xD)
-
Uśmiechnąłem się i "uścisnąłem" łapę basiora.
-Ja jestem Rain...ale uprzedzam-mam roztrojenie jaźni,więc mam w sobie jeszcze dwóch innych basiorów...Storma i Rainbowa.
-
Calipsa nie było widać. Wylądowałam obok basiorów.
- Jestem Karoiiina. - mruknęłam
-
-Czyli tak jakby trzech w jednym ciele? - spytałem ciekawie.
-
-Zena. - odpowiedziałem waderze.
-
Otrzepałam skrzydła. Rozejrzałam się ponownie.
-
-Tak,dokładnie.Trzech w jednym ciele...Na szczęście jakoś się dogadujemy.-zaśmiałem się.
-Jestem Rain,miło mi poznać-uśmiechnąłem się do wadery.
-
-Dziwnie by było, gdybyście się nie dogadywali. - wyszczerzyłem się.
-
-Heh...jakby tak było,to po prostu nie panowałbym nad naszym ciałem...I co chwila musiałbym ustępować miejsca Stormowi...Bo Rainbow raczej nie chciałby z nim walczyć.
-
Użyłam swej mocy. Zobaczyłam Cala. Był on niewidzialny, więc jak miałam go zobaczyć.
-
Otrząsnąłem się i spostrzegłem, że jestem niewidzialny. Odmieniłem się w siebie i podleciałem do Karo.
-
"W końcu" - pomyślałam.
- Hey Cal. - powiedziałam do partnera
-
-Heh. Czemu? - zapytałem, po czym dodałem szybko: -Przypraszam, że tak cię wypytuję. Nie musisz odpowiadać. Po prostu jedynym wilkiem, z którym rozmawiałem normalnie, bez wrogich intencji z jego strony, był mój przyjaciel i ojczym Someone.
-
- Hey Karo.. W końcu się widzimy.. Może się przejdziemy? - powiedziałem i ruszyłem kawałek
-
-Spokojnie,ja chętnie odpowiem na każde twoje pytanie...Musiałbym ustępować im miejsca,gdyż każdy z nas chce panować nad ciałem...ale nie możemy wszyscy na raz.Nad ciałem panowałby najsilniejszy,ale na szczęście udało nam się jakoś dogadać.Bo widzisz,rozmawiamy ze sobą w takiej jakby próżni,która jest w naszej głowie.Jesteśmy tam skazani na siebie...Chyba że panujemy aktualnie nad ciałem.Wtedy nie musimy,aczkolwiek możemy się ze sobą kontaktować...Ustaliliśmy ze sobą,że nad ciałem panuje ten,którego charakter aktualnie pasuje do sytuacji...ale jednak nie zawsze nam to dokładnie wychodzi...Storm czasem się trochę buntuje i nie pozwala się zamienić,ale wraz z Rainbowem staramy się go opanować.Więc proszę,nie znienawidź mnie za to,co powie Storm,dobra?
-
-No co ty? Znienawidzić jedynego basiora, w ogóle wilka, który się do mnie odezwał? W życiu! Zwłaszcza, że teraz wiem, że jeśli powiesz coś niemiłego, to nie będziesz ty. - zaśmiałem się. Po chwili spoważniałem. -A nie będziesz (ty lub dwa twoje... hmm... wcielenia?) się ze mnie śmiał za moimi plecami, że mam sześć łap? Spotykałem takich, którzy to najpierw niby tacy są mili i przyjacielscy, a godzinę później śmieją się do rozpuku, aż tchu złapać nie mogą.
-
-Nie będę się śmiać...No chyba,że Storm,ale wtedy będzie miał przesrane w tej naszej "próżni".Obiecuję.
-
Poszłam kawałek za Calem. Wtuliłam łeb w jego sierść.
-
-Hej, bez przesady. W sumie, przyzwyczaiłem się...
-
-Widzisz...inne wilki,z całej naszej trójki,najbardziej lubią mnie.Pomimo to,za moimi plecami i tak się ze mnie śmiali...wiem,co to za uczucie-być wyśmiewanym.I wiem,że wcale nie jest ono najlepsze.
-
-Tak, ja też wiem... Cieszę się, że chociaż ty to rozumiesz. - uśmiechnąłem się.
-
-Nie ma sprawy.-uśmiechnąłem się.
-
Podniosłem się i stanąłem (tak jak na awatarze).
-Może się pościgamy?
-
-Heh...ja raczej nie będę miał szans...co powiesz na wyścig ze Stormem? On chyba jest troszeczkę szybszy...przynajmniej tak się wydaje.
-
-Heh, ok. - przygotowałem się.
-
Szybko obgadałem całą tą sytuację se Stormem.Zamieniłem się z nim,a moje ciało również się zmieniło.
-To co,łajzo,ścigamy się?Nie prześcigniesz mnie,kaleko...-warknąłem.
-
Zatkało mnie na krótką chwilę.
-A ty to co...? Ty to niby taki idealny jesteś...? - wbiłem pazury przedniej łapy w ziemię i wyryłem długą, grubą linię. -Stawaj tu. Na lini.
-
Posłusznie stanąłem na linii,choć warczałem na basiora.W mojej głowie-"próżni",już dostawałem ochrzan od Raina..
-
Nie reagowałem, nie warczałem. W głowie powtarzałem sobie słowa Raina. Zmaterializowałem obok nas gwizdek i białą flagę.
-Do biegu. - mruknąłem.
Flaga się uniosła.
-Gotowi.
Flaga odchyliła się.
-START! - Flaga się opuściła, rozbrzmiał gwizdek. Ruszyłem do przodu.
-
Szybko wystartowałem i biegłem przed siebie.Biegłem jak najszybciej...
-
Zacząłem wbijać pazury w ziemię, żeby lepiej się odbić. Zagle stanąłem jak wryty, aż mną zarzuciło.
-Nie ustaliliśmy mety...
-
Pomimo,że byłem już spory kawałek od wilka,usłyszałem to,co powiedział.Zaśmiałem się.
-Masz rację,głąbie.To twoja wina...teraz będę musiał zaczynać od początku!
-
-A ty to nie głąb? Pobiegł od razu do przodu, nawet go nie zainteresowało gdzie. - przewróciłem oczami, mając w duchu nadzieję, że Rain się za to na mnie nie wkurzy. -Do tamtego krzaka. -pokazałem. -Do biegu, gotowi, START! - krzyknąłem i pobiegłem najszybciej jak mogłem.
-
Bez chwili wahania wystartowałem,choć byłem nieźle wkurzony na Zenę.Warczałem przez całą drogę i biegłem tak,jakbym chciał upolować basiora.
-
Ze strachu przyspieszyłem, przebierałem sześcioma łapami jakby mnie sami bogowie gonili, modląc się w duchu, żeby Storm mnie nie pogryzł. Zawsze bałem się bólu, nie mówiąc już o tym, że ogólnie bałem się nawet najmniejszego szelestu. Strachajła i tyle.
-
Zaczynałem mieć problemy z utrzymaniem kroku wilkowi.Starałem się przyspieszyć,ale niezbyt wiele to dawało...Jestem po prostu dla niego za wolny.
-
Podleciałam do góry i przyglądałam się basiorom. Patrzyłam się do końca wyścigu.
-
Dzięki trzem parom łap mogłem wykonać dwa razy dłuższy skok niż zwykły wilk, z drugiej strony Storm też był nieźle szybki.
-
Przez szybkość Zeny,miałem jeszcze większą ochotę go złapać...Nagle przyspieszyłem,choć wciąż byłem za wolny...
-
Ledwie zdusiłem narastający mi w gardle wrzask, ale ze strachu nieco przyspieszyłem, żeby nie być w obrębie jego zębów. Choć łapy mi już omdlewały, było już niedaleko do mety.
-
Dopiero po chwili zauważyłem,że moja prędkość nieco zmalała...Byłem już zmęczony,ale wciąż starałem się dogonić basiora.
-
Wykonałem dość dziwny, choć nawet nieco imponujący, skok i przeciąłem metę. Ze strachu przez zemstą Storma zakręciłem i bez zatrzymywania się pognałem z powrotem.
-
Kiedy przebiegłem linię mety,nieźle się wkurzyłem.Ze względów bezpieczeństwa-dla Raina Zena jest ważny,na moje miejsce pojawił się Rainbow.
-Emm...przegraliśmy..-powiedział cicho,troszkę przygnębiony.
-
Wyhamowałem dopiero przy naszym umówionym starcie. Odwróciłem się, dysząc.
-
Dysząc zacząłem iść w kierunku startu.Pochyliłem głowy,delikatnie podkuliłem ogon i położyłem uszy...Trochę bałem się spotkania z Zeną...nie znam go...
-
Zleciałam na ziemię.
- Brawo.. - mruknęłam
-
Odszedłem na bok,lekko przestraszony widokiem latającej wadery.Nie przestawałem iść w kierunku startu...
-
Podniosłem głowę, nieco już mniej dysząc, jednak dalej się bojąc. Jednak zamiast Storma lub Raina zobaczyłem zupełnie innego wilka...
Spojrzałem na waderę.
-Dzięki...
-
Odeszłam kawałek. Wyczarowałam tabliczkę, na której napisałam:
Wojownicy! Chcecie avans? Zgłaszać się do Alph.
Popatrzyłam się na dzieło i stałam się niewidzialna.
-
Popatrzyłem się na tabliczkę...O co chodzi?Doszedłem do Zeny i cicho,nie odzywając się,usiadłem obok.
-
Spojrzałem na tabliczkę, ale mój wzrok zaraz ponownie przyciągnął wilk.
-Hej...
-
-Cz..cześć...-powiedziałem nieśmiało.
-
-Jestem Zena... Ale podejrzewam, że już to wiesz...
-
-T..tak...słyszałem o tobie od Raina...Je..jestem Rainbow...-powiedziałem dość cicho.
-
Westchnęłam. Pod spodem napisałam.
Nie rozumiesz? Dostałeś swój pierwszy stopień - Woj. 1-ego stopnia. Chcesz mieć drugi stopień? Mieć więcej obowiązków, większy szacunek? Zgłoś się do Alphy!
-
Popatrzyłem na tabliczkę.Przestraszyłem się tego,że napisy same się pojawiły...zacząłem się trząść.
-
Pojawiłam się z powrotem. Jednak nikt się nie palił do awansu. Westchnęłam i podleciałam do góry. Krążyłam nad tabliczką gotowa w każdej chwili wylądować.
-
-O... -bąknąłem, gdy Rainbow powiedział, że o mnie słyszał od Raina. -Nie był chyba na mnie...zły?
-
-Rain?Co ty...przepraszam,ale muszę iść...Ktoś chce chyba awansu...Do zobaczenia.-powiedziałem,a chwilę potem na moim miejscu pojawił się Storm.Szybko podbiegłem do tabliczki.
-Eeeeeej!Ja chcę awansu!-krzyknąłem głośno.
-
-Em... To ja też! - przepchnąłem się obok Storma bliżej tabliczki. Chociaż może lepiej nie kusić losu...
-
"No w końcu" - pomyślałam i wylądowałam na ziemi.
- Czyli wy, śmiałkowie, chcecie awansu. Zgadza się? - spytałam
-
-Jeśli mówiąc "wy" masz na myśli mnie,Rainbowa i Raina,to tak,chcemy.
-
- Nie tylko was geniuszu. Ten drugi też. - wskazałam na basiora (Zenę)
-
-Jeśli mówiąc ''wy'', masz na myśli mnie, oczywiście - wtrąciłem się.
-
"Teoria" - pomyślałam
- Czy czujecie się dumni z tego, że jesteście wojownikami? - spytałam
-
-Eee... No, chyba...
_________________
Lecę, pa
-
-Oczywiście.Bycie wojownikiem,walka...to moja pasja.
---------------------
Papa
-
- Wojownik to nie tylko walka, co o tym sądzisz? - spytałam Raina-Rainbowa-Storma
Pa.
-
-W walce nie chodzi tylko o przyjemność,jaką z niej wyciągamy,ale o cel walki.Są dwa rodzaje walki:walka o życie i walka o honor.Trzeba umieć rozróżniać te walki...-powiedziałem,będąc Rainem.
-
- Tutaj obrońca i wojownik są brani jako jedno, lecz są to oddzielne pozycje. Co byś zrobił, gdybyś nie mógł obronić swego stada podczas wojny?
-
-Zacząłbym od ewakuowania wszystkich.Na koniec zostałbym tu i walczył do końca.
-
- Dobrze.. Teraz przejdźmy do czegoś innego. - mruknęłam
Czarami stworzyłam "boisko".
- 5 kółek. Na drodze czekają "was" przeszkody - mruknięcie zaklęcia - Nie liczy się czas, ale umiejętność poradzenia sobie z trudnościami.
Ja muszę lecieć. Pisz ze szczegółami. Zena, masz odpowiedzieć na pytania, które przedtem zadałam i potem kółeczka. Jutro sprawdzę. Ale szczegóły. Pa.
-
Zacząłem biec.
------------------
Papa.
-
Pierwszą przeszkodą,jaką musiałem ominąć było bagno zmieszane z ruchomymi pisakami.Niby nic trudnego...Kiedy na nie wbiegłem,zacząłem się zapadać.Zrozumiałem,że w ten sposób nie przejdę.Zmieniłem się w ptaka i przeleciałem nad bagnami.Przyszła kolej na duży basen z aligatorami,rekinami i piraniami (nie wiem,czemu tak dużo w jednym,ale ok). Wróciłem do swojej wilczej postaci-do postaci Storma.Wskoczyłem do wody,nie zwracając uwagi na zwierzęta.Kiedy tylko coś do mnie podpłynęło,warczałem i atakowałem to.O dziwo,nawet rekiny się mnie bały...No cóż,taki jest Storm.Wyskoczyłem z basenu i otrzepałem się.Pobiegłem dalej.Przyszedł czas na stado baranków.Niby nic,ale przed zagrodą był napis "Nie wprowadzać wilków-przestraszone zginą". Zmieniłem się więc w baranka i bez problemu przebiegłem.Na samym końcu trudniejszej części trasy trasy stał niedźwiedź.
-
Zacząłem z nim walkę-jako Storm.Wgryzłem mu się w szyję,a on zaryczał.Machnął łapą i mnie zrzucił.Zaczął mocno krwawić.Spróbował mnie zaatakować,ale byłem szybszy-kiedy stanął na tylnych łapach przewróciłem go i pobiegłem dalej-w końcu mam go ominąć jeszcze 4 razy...Nie chciałem go zabijać za pierwszym razem.Przeszedłem do łatwiejszej części boiska-do części wyglądającej jak zwykłe boisko treningowe dla psów.Uśmiechnąłem się i bez problemu pokonałem wszystkie przeszkody.Dotarłem na metę/start,usiadłem na chwilkę zdyszany.Kiedy troszkę odpocząłem,zacząłem wszystko od nowa...
-
--------------
Nie wiedziałem,jakie to mają być przeszkody...może być?
-
Przyglądałam się Rainowi-Rainbowi-Stormu (nwm jak pisać).
Okey, może być
-
Zrobiłem drugie okrążenie-w ten sam sposób,co pierwsze.
----------------------
Dzięki.
Jak nie wiesz,jak pisać moje imię,to pisz po prostu jedno.Ja tu biegam cały czas jako Storm.
-
Po zakończeniu usiadłem na chwilkę,by potem pobiec dalej.Trzecie okrążenie.
-
Mruknęłam zaklęcie. Nagle pod łapami Storma pojawiły się ruchome piaski, potem bagno, a na końcu gejzery, które mogą w każdej chwili wybuchnąć.
-
__________________________
Ok, jestem. Co mam robić?
-
- Dobrze.. Teraz przejdźmy do czegoś innego. - mruknęłam
Czarami stworzyłam "boisko".
- 5 kółek. Na drodze czekają "was" przeszkody - mruknięcie zaklęcia - Nie liczy się czas, ale umiejętność poradzenia sobie z trudnościami.
Ja muszę lecieć. Pisz ze szczegółami. Zena, masz odpowiedzieć na pytania, które przedtem zadałam i potem kółeczka. Jutro sprawdzę. Ale szczegóły. Pa.
-
-Nie, wojownik to nie tylko walka. Wojownik ma za zadanie również bronić watahy.
-Hmm... Pewnie zrobiłbym to co Rain, Rainbow i Storm. Pomógł wydostać się innym i został, aby walczyć.
Ruszyłem w trasę za Stormem. Podbiegłem do bagna. Cofnąłem się jednak. Szybko zmaterializowałem most, przebiegłem po nim i usunąłem go, gdy byłem po drugiej stronie. Pobiegłem dalej. Dotarłem do basenu. Cofnąłem się i skoczyłem. Wylądowałem na grzbiecie jakiegoś krokodyla. Jeden z rekinów wynurzył się błyskawicznie, aby mnie ugryźć. Trzasnąłem go łapą po oczach. Uciekł. Zacząłem skakać po krokodylach, aż dotarłem do końca basenu. Pobiegłem dalej. Dotarłem do zagrody z baranami. Przeczytałem tabliczkę, ale jednak, mimo strachu, zacząłem się zastanawiać. W końcu wymyśliłem. Zmaterializowałem sobie futro baranie i założyłem. Przysiadłem na ziemi i zacząłem na tylku przesuwać się na drugą stronę zagrody, żeby wyglądało to tak, jakby baran szedł. Wyskoczyłem z zagrody po drugiej stronie i zrzuciłem futro. Zobaczyłem niedźwiedzia. Starając się nie okazywać strachu, ruszyłem powoli na zwierzę, warcząc i szczerząc kły. W końcu skoczyłem na niego, ale niedźwiedź bez trudu odrzucił mnie dwa metry dalej. Po kilku minutach takiej powtarzającej się walki zmaterializowałem jakąś deskę i palnąłem niedźwiedzia w łeb, warknąłwszy ze zniecierpliwieniem. Gdy padł, jednak przytomny, pobiegłem dalej. Pokonałem szybko boisko z przeszkodami i zacząłem od początku. Po wykonaniu pięciu okrążeń usiadłem, dysząc.
-
- Zena, dostajesz awans. - mruknęłam
-
-Dziękuję bardzo.
-
Kiedy pod moimi łapami pojawiły się ruchome pisaki,zmieniłem się w feniksa.Sprawnie przeleciałem nad nimi,potem nad bagnem i szybko ominąłem gejzery.
-
- Dobra, stop Storm! - mruknęłam zaklęcie i wszystko zniknęło - Też dostajesz awans. Jak będziecie chcieli potem awansować, to dopiero za tydzień.
-
-Ok.
-
Zaczęło mi się nudzić. Złożyłam skrzydła. Przede mną pojawił się hologram z moimi mocami. Wybrałam "Prędkość światła" (jestem równie szybka jak światło). Z nudów zaczęłam biegać po polanie.
-
Wyleciałam.
-
Wybiegłem.
-
-Dziękuję.-powiedziałem i pałeczkę przejął Rain.
-
-Rein - odezwałem się ostrożnie.
-
-Taaak?-spytałem,zamerdałem ogonem i się uśmiechnąłem.
-
Wleciałam ponownie. Usiadłam.
-
-Wiesz... Nie jesteś chyba zły, że pokonałem Sto... was w wyścigu?
-
-Niee,co ty.-zaśmiałem się i uśmiechnąłem.
-Nigdy nie byłem najszybszy.Patrząc na budowę twojego ciała,masz o wiele lepsze warunki na bycie zwycięzcą w wyścigach.Nie mówię tu tylko o dodatkowych łapach.
-
Położyłam się. Przysłuchiwałam się rozmowie basiorów.
-
-Heh, prócz dodatkowych łap to ja właściwie nie mam nic... To co tu widzisz - wskazałem na swoje łapy i brzuch - to jedynie tłuszcz i futro, żadne tam mięśnie... A to - dotknąłem swojej głowy - to to jakieś afro-przecierka jest... Nie, bez trzeciej pary łap nie miałbym szans. - zaśmiałem się.
-
-Ty popatrz na mnie! Ja jestem gorszy! A mięśnie to ty masz...widać,że dużo biegasz.
-
-Nazwałbym to zwiewaniem. - odparłem ponuro.
-
-Dobre i tyle...ja praktycznie wcale nie biegam.-powiedziałem i usiadłem.
-
-A Storm? W wyścigu, gdybym miał tylko cztery łapy, złapałby mnie, zabił, zakopał, odkopał, ożywił, pogonił i zabił jeszcze raz. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie.
-
-To tylko wrażenie...choć jakby cię złapał,to pewnie serio by tak zrobił xD-zaśmiałem się.
-
Potrząsnąłem głową i uśmiechnąłem się.
-
Podeszłam do drzewa. Wyrzeźbiłam z niego coś na kształt Calipsa. Byłam zdenerwowana. Moja sierść zapłonęła. Zaczęłam walić w tego drewniaka, przy okazji wymykało się takie coś jak: "Ty niewdzięczniku! Ty.. ty zdrajco!"
-
Popatrzyłem na Karoiiinę.
-Przepraszam...czy..czy coś się stało?-spytałem zmartwiony.
-
Powędrowałem oczami za wzrokiem Raina. Również spojrzałem na Karoiiinę.
-
Wtedy się zorientowałam, że oni mówią do mnie. Mruknęłam zaklęcie i drzewo znikło. Westchnęłam.
- Nie. Nic się nie stało. - mruknęłam, dalej stojąc do nich tyłem.
-
-Heh...skoro tak twierdzisz..-mruknąłem pod nosem.
-Ale to nie leży u mnie w naturze,by nie przejmować się czyimś nieszczęściem...widzę,że coś się stało.Pamiętaj,że jak będziesz chciała się z tego zwierzyć,zawsze chętnie cię wysłucham.
-
Rozwinęłam skrzydła i wyleciałam.
-
Uniosłem brwi, patrząc za Karoiiiną.
-
Wleciałam ponownie. Trzepnęłam grzywką. Wskoczyłam na drzewo i stałam się niewidzialna.
-
Wciąż zmartwiony i zdziwiony popatrzyłem na Zenę.
-
Skierowałem wzrok na Raina.
-
Siedziałam na drzewie. Nie chciałam, aby mnie zobaczyli.
-
Usiadłem...*O co mogło chodzić?*
-
Nie poruszyłam się. Nie wydawałam dźwięków.
-
Westchnąłem i położyłem się.
-
Patrzyłem chwilę na Zenę,po czym wstałem i,wciąż zmartwiony,wyszedłem (przy okazji zamieniłem się z Rainbow'em na miejsca).
-
Również wstałem i wyszedłem.
-
Wylecialam